Wody Południowego Oceanu Lodowatego opływają
kontynent antarktyczny zgodnie z ruchem wskazówek zegara, tworząc tzw.
Dryf Wiatrów Zachodnich.
Jedynie tuż przy samym brzegu kontynentu prąd
ma kierunek przeciwny. Gdy patrzy się na powierzchnię stalowoszarej wody
pokrytą pakiem i gruzem lodowym, wydaje się, że nie ma pod nią żadnego
życia.
Na to wskazywałyby też panujące tam warunki: wyjątkowo niska
temperatura (–1,8°C) i wysokie zasolenie (34,6‰), trzy razy większe niż w
Bałtyku. Zimą, gdy morze zamarza, warstwa wody tuż pod pokrywą lodową
staje się jeszcze bardziej słona w wyniku wymrażania z niej słodkiej
wody. Na dodatek pod lód dociera wtedy bardzo mało światła i tlenu.
Kolejne zagrożenie stanowią góry lodowe, które ocierając się o dno, mogą
skutecznie niszczyć wszystkie zasiedlające je organizmy nawet do
głębokości 30–40 m.
Pomimo tych niekorzystnych warunków życie podmorskie w Antarktyce jest
bardzo bogate i kolorowe, a spotykane gatunki niezwykle ciekawe – wiele z
nich to endemity.
Wystarczy zanurzyć się zaledwie kilkanaście metrów
pod powierzchnię wody i już widać miejsca kipiące życiem, które niekiedy
przypominają kolorową, tropikalną rafę.
Pod względem liczby gatunków
prym wiodą wieloszczety, mięczaki oraz skorupiaki.
Ich rozwojowi sprzyja
wysoka zawartość tlenu i okresowo duża zawartość składników odżywczych.
Pomiędzy listopadem a marcem, czyli w czasie antarktycznego lata,
produktywność tego ekosystemu można porównać z produktywnością lasów
tropikalnych.
Mikroskopijny fitoplankton jest w stanie wyprodukować tyle
tlenu, ile amazońska dżungla.